Forum fabularne serwera Andeeria
Prywatny Zbawiciel
Tego dnia odbyło się spotkanie organizacyjne, niestety nie powiodło się.
Sensei który był obecny, a nie był w raidzie organizacyjnym wypowiedział się tak:
Sensei napisał:
No cóż miałem wątpliwą przyjemność być na ów spotkaniu. Pierw mimo ze wszystko było umówione na godzinę 20 w Loch Modan, ostatecznie skierowano mnie do Kharnos...Tam zastałem grupkę graczy...I tu ciekawe, siedzacych, prawie nago, ew pod postacią Kota czy też Drzewa, i...Nie mówiących nic. Nie poddawalem się więc, zacząłem sobie grzecznie odgrywać z karczmarzem, od zamówienie jedzenia, picia, rozprostowywanie nóg...No i prosze, po kilku sekundach wpada do karczmy krasnolud rzuca "witaj", ja odpowiadam emotą w stylu "rzuca spojrzenie na krasnoluda, poczym bierze kolejnego kęsa" i co robi ów krasnolud? Po kilkunastu sekundach wybiega z karczmy, trema czy co? Nie poddawałem się nadal, wszak chęc poczucia lekkiego klimatu była naprawdę duża. Los chciał że akurat jakiś tauren zaatakował w pobliżu strażnika. Oczywiście pobiegłem, odgrywając wsiadanie na koniu itp itd..I ubiłem ów hordziaka, wracam...Garstka nadal siedzi i milczy...Poprosiłem więc o pozwolenie na dołaczenie sie do ogrzewania przy ognisku...Po kilkunastu dobrych sekundach..i kilku próbach wzrócenia na siebie uwagi...Ktoś z garstki rzucił "Aye" co rozumiem miało być zgodą...W momencie gdy zauważyłem że cał grupa nadal nawet nie mysli się odezwać...Zacząłem odgrywać awanturnika...Próbojąc dociec dlaczego z 6 graczy siedzi pod poly. Tu nawet fajnie odegrała to jakas elfka...Nie pamiętam imienia. No cóż, zrezygnowany, wróciłęm do karczmy i nadal ciągnąłem odgrywanie picie piwa z karczmarzem, i tu...Zostałem podsumowany jako "wariat" bo rozmawiam sam do siebie...Mimo że każdy myslacy człowiek spokojnie doszedłby do tego że rozmawiam z npcem, co w rpgach jest rzeczą normalną. Przez kolejne minuty odgrywania sprowakowałem kilku z nich do[nie...nie do przyłaczenia się do mnie] lecz do wyzwania mnie na pojedynek, i tu też nie klimatyczny tylko duel...Gracz w żaden sposób to nie odegrał.....Lekko zniesmaczony i zawiedziony, opuściłem karczmę....I wróciłem do koksu. Kilka rzeczy które jeszcze mnie zdziwiły. Skąd znaliście moje imie? Mam je wypisane na czole? Czemu leżeliście na śniegu, kiedy karczma pusta...Już w ogóle pomijając ciągłe "to moze jakiś event?" ...Zdecydowanie musicie być dużo bardziej kreatywni...
Ja osobiście się z tym zgadzam, choć sam pojechałem po całej linii, za co przepraszam. Na przyszłość postaramy się lepiej.
Offline